Po 1-szym stycznia zwyczajowo postanawiamy dokonać jakichś zmian albo "wymusić" na sobie poprawę. My niezmiennie trzymamy się jednego postanowienia: redukcji naszego śladu węglowego.
W ubiegłym roku skupiliśmy się na energii. Odeszliśmy od węgla i zainstalowaliśmy panele fotowoltaiczne z pompą ciepła, co ma docelowo ograniczyć emisję o 6,5kg w skali roku.
W tym roku chcemy na poważnie zająć się wodą. Jej pozyskiwaniem, uzdatnianiem i zużyciem. I tu musimy od razu wyjaśnić, że pozyskiwać wodę chcemy na potrzeby ogrodu i warzywnika. Mamy studnię, ale chcemy także czerpać deszczówkę, by jej nie tracić. Przy suchych miesiącach studnia nie wyrabia, dlatego potrzebujemy uzupełnienia. W związku z tym, w najbliższym czasie opracujemy własny projekt instalacji magazynującej.
Z wody kranowej nie będziemy rzecz jasna rezygnować, bo pranie czy higiena poza domem to nie nasza bajka. Ale ...
... policzyliśmy, że w ostatnich dwóch latach średnio w roku zaopatrywaliśmy się w około 500 butelek wody sklepowej. I choć przy rocznej produkcji światowej rzędu 500 miliardów sztuk, nasze zapotrzebowanie to kropla w morzu, to faktem jest, że warto kierować się słowami klasyka: "Chcesz zmieniać świat, to zacznij od siebie". Dlatego będziemy zużywać wodę kranową: gotowaną, filtrowaną i w każdej innej postaci nadającej się do spożycia. Z butelkowaną koniec!
Jak zapewne zdążyliście zauważyć, nie jesteśmy szalonymi ekstremistycznymi fascynatami ekologii, porywającymi się z motyką na słońce. Nie kąpiemy się w piasku, nie przywiązujemy do drzew, nie żywimy wyłącznie trawą i nie unikamy technologii. Jednak małymi kroczkami staramy się być mniej szkodliwi światu i jego klimatowi. Na tyle ile chcemy i możemy. Dlatego też poruszamy na blogu takie tematy jak ten, by budować świadomość społeczną, a przy okazji zachęcić może niektórych do drobnych zmian w stronę lepszego jutra dla naszej matki Ziemi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz