Tym razem chcemy Wam napisać, jak świetnym pomysłem na zimową wędrówkę wielokilometrową jest Narodowy Park Gór Stołowych. Prócz tego, że wraz z Czechami mamy tak wyjątkowe na skalę światową masywy górskie, to dodatkowo są one na tyle dostępne zimą, że nie wymagają wielkiego doświadczenia.
Góry Stołowe są popularne, znane i lubiane, ale zwyczajowo od wiosny do jesieni. Zimą jest kilka tras narciarskich, które przy sprzyjającej pogodzie są odpowiednio przygotowane i wykorzystywane do biegówek. Po za tym, nie ma tam stoków narciarskich, wyciągów, ani żadnej infrastruktury dla miłośników białego szaleństwa. Przez to Góry Stołowe, zimą pozostają nielicznie odwiedzaną enklawą. Z tego względu, chcemy Wam pokazać, że warto się tam wybrać o tej porze roku i poczuć jak w Narni.
Przed pięcioma laty, wybraliśmy się w te rejony, nie wiedząc tak na prawdę czego się spodziewać. Niby to góry, ale teren stosunkowo płaski bez większych przewyższeń. Zastanawialiśmy się, czy zastaną nas tam głębokie zmrożone śniegi, czy tylko niewielka pokrywa przysłaniająca liście. Styczeń 2017 roku okazał się wtedy bardzo zimowy. Temperatura była niska, dochodząca do -10 stopni w szczycie dnia, a śniegu było po kolana. Poniższe zdjęcia bardzo wyraźnie ilustrują panujące warunki.
Dlaczego wspominamy tą dwudniową wyprawę?
Do tamtego momentu, Gór Stołowych nie znaliśmy o tej porze roku. Teraz wiemy, że potrafią być wyjątkowe, a w zimowej odsłonie nie wydają się być miejscem przyjaznym i znanym.
Naszą wędrówkę na dystansie 35km, zaczęliśmy w Szczytnej na stacji kolejowej, skąd skierowaliśmy się do Batorowa, by tam przekroczyć granicę NPGS. Malowniczą ścieżką przez Skalne Grzyby wędrowaliśmy do samego zmroku przez kilka godzin krótkiego dnia. Szlaki piesze były nie przetarte, co świadczyło o tym, że niewielu spośród nas turystów, porywa się na takie eskapady zimą.
W Karłowie byliśmy przed godziną 16:00, gdzie mieliśmy zarezerwowany nocleg. Ciepły pokój z łazienką, po 8h na mrozie okazał się błogim miejscem, w którym można było zregenerować siły przed następnym dniem. Prócz tego, dawał możliwość przesuszenia ubrań i przede wszystkim butów. Jak wiadomo, suche stopy to podstawa - bez tego, można co najwyżej dojść do samochodu i czym prędzej wrócić do domu.
Następnego dnia do pokonania mieliśmy odcinek przez Błędne Skały do Kudowy Zdrój, skąd mieliśmy pociąg powrotny do domu.
Szlak o tyle był ciekawy i w zimowej odsłonie jest godny polecenia, bo po pierwsze spod Skalniaka rozpościerał się piękny widok na Masyw Śnieżnika, a po drugie przy słonecznej mroźnej pogodzie było tam bajkowo. Ciekawym smaczkiem jest to, że wtedy (bo nie wiemy jak teraz) można było przewędrować przez Błędne Skały, co według nas jest niecodziennym przeżyciem. Zimą ten rezerwat wygląda na prawdę oszałamiająco. Na dodatek, dopiero po jego przejściu spotkaliśmy pierwszych turystów. Zatem, odcinek Karłów - Błędne Skały, to zimowe pustkowie, które dla nas było kolejną nowością.
Ponoć teraz przez dwa tygodnie ma padać śnieg, więc może się nadarzyć okazja, by odwiedzić Góry Stołowe i poznać je, z tej mniej znanej, lecz bardzo ciekawej strony.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz