piątek, 23 czerwca 2023

Na szlaku GSB - Beskid Żywiecki

Za Węgierską Górką, szlak prowadzi w Beskid żywiecki. Wzniesieniem wzdłuż granicy Parku Krajobrazowego kierujemy się na Abrahamów 857m.n.p.m i dalej stację turystyczną. Ta, niestety w poniedziałkowe przedpołudnie była zamknięta na cztery spusty. Stacja Abrahamów to prywatna agroturystyka bez oficjalnej strony internetowej, gdzie można znaleźć informacje o godzinach otwarcia. Marzenia o gorącej kawie musiały zostać odłożone na później. Ale ...
... niedaleko przecież stoi Górska Stacja Turystyczna "Słowianka"


Poszłyśmy zatem z nadzieją, że już niedługo przysiądziemy sobie w drewnianych ławach z gorącym kubkiem. Nic bardziej mylnego. Głupią była każda z nas, myśląc że na Słowiance nie pocałujemy klamki. To było kolejne schronisko i rozczarowanie jakie nas spotkało tego dnia.

Stamtąd przez Suchy Groń, pozostawało wyrypać pod górę i liczyć, że w schronisku PTTK na Hali Rysiance, uda się skorzystać z bufetu i przy okazji z toalety. 


Główny Szlak Beskidzki dostał kolejną szansę na poprawienie swoich notowań. Do tej pory bronił swojego wizerunku otaczającą przyrodą i pięknymi widokami, ale cały czas tracił w naszych oczach, ze względu na infrastrukturę turystyczną. Na całe szczęście schron na Rysiance był otwarty i właśnie tam był nasz główny przystanek na posiłek i dłuższy odpoczynek. A warto, bo przez wielu widok z Rysianki jest uważany za najpiękniejszy w całym Beskidzie Żywieckim.


Po niecałej godzinie czerwony szlak powiódł nas przez Trzy Kopce i Palenicę do Schroniska PTTK "Hala Miziowa". Ostatni punkt tego dnia i wymarzone miejsce na nocleg. Obsługa była bardzo miła i wyrozumiała - wzięła na siebie załatwienie wszystkich formalności - nasze zmęczenie było tak ogromne, że nie byłyśmy w stanie konstruktywnie myśleć, liczyć zniżek, godzin, etc. Najważniejszym wtedy dla nas było się umyć i zjeść coś ciepłego. Schron na Hali Miziowej i pracujący w nim ludzie, zapewnili nam to wszystko i chwała im za to. Niby nic szczególnego - a jednak.


Bywają niestety takie "schroniska", które wędrujących i docierających na miejsce nawet wczesnym wieczorem (o 18:00), traktują jak zło konieczne. A co jeszcze gorsze - zbywają wymówkami. O takim jednym schronie poniżej napiszemy. Jednakże to, na Hali Miziowej, zasługuje na naszą pochwałę i będziemy je polecać wszystkim, planującym wielodniowe wędrówki beskidzkie.

Kolejny poranek przywitał nas ciągle padającym od nocy deszczem i wiejącym dość mocno wiatrem. Zeszliśmy w dół szlakiem w stronę Przełęczy Glinne. A tam pierwsza niespodzianka. Wszystko pozamykane. Dopiero 300m dalej był sklep po słowackiej stronie i w internecie było, że od 9:00 będzie czynny - a było zamknięte. Chwilę później dowiedzieliśmy się od napotkanego dostawcy, że właścicielka jest w drodze. Postanowiliśmy poczekać i się opłaciło. Może nie cenowo, ale z kobietą można było się spokojnie dogadać i płacić również w pln. I to właściwie wszystko co tego dnia udało nam się znaleźć w temacie zaopatrzenia. Na Głuchaczkach nie było czynnej bazy namiotowej, nie działała. Okazuje się, że pod koniec maja tam nic nie działa. A potem było już tylko gorzej. Zmierzając w stronę Mędralowej, napatoczyła się burza, która co prawda nie była bezpośrednio nad nami, ale wprowadziła niepokój i sowicie nas zmoczyła.
Ostatnim punktem tego dnia na mapie były Markowe Szczawiny i o tym będzie cały akapit. 


Schronisko PTTK Markowe Szczawiny, to właściwie nie jest schronisko. Sami w google opisują się jako hotel górski. I tak też traktują turystów. W ich obejściu znaleźliśmy się na całe szczęście przed godziną 19:00. Zdążyliśmy dzięki temu skorzystać z kuchni. Informowaliśmy, że na szlaku są jeszcze wędrujący w ich stronę, ale stwierdzili, że nie będą trzymać kuchni dla kilku osób. Kobieta z obsługi była bardzo nie miła, wyniosła i cokolwiek robiła, to z grymasem pretensji. Ostatecznie dała się przekonać i kuchnia zaczekała.
Pora była późna i nocleg wcześniej zaklepany, więc nie było wyjścia - trzeba było zostać. Nikomu jednak niepolecimy tego miejsca, bo wyraźnie nasza obecność i kolejnych, dochodzących po nas, była dla obsługujących bardzo problematyczna. Odnosiło się wrażenie, że lepiej gdyby nas tu nie było. 
Jedynym plusem tego miejsca jest otaczająca przyroda, nocą pełna ciemność i głucha cisza. 

Następny dzień był naszym ostatnim na zaplanowanej trasie. Kończyliśmy za Diablakiem na Przełęczy Krowiarki, choć mieliśmy pierwotnie dojść do Schroniska na Hali Krupowej.
Żeby zdobyć Diablak, trzeba było przejść  przez Przełęcz Brona i dalej piąć się w górę. Burza deszcz i wiatr niezmiennie od poprzedniego dnia nam towarzyszyli. Dodatkowo na samym Diablaku zrobiło się zimno i biało, przy widoczności niemal zerowej. Tam jeszcze z końcem maja trwała zima.
Do samej Przełęczy Krowiarki byłyśmy przemoknięte i zmarznięte. Nie było mowy, by w tych warunkach pogodowych kontynuować marsz do Hali Krupowej. Na szczęście na Krowiarkach jest wiata, w której mogłyśmy się przebrać. Ale prócz niej i budki do kupna biletów wstępu oraz gadżetów babiogórskich, o tej porze roku, przełęcz nie ma nic do zaoferowania. Nie liczcie na to, że duży parking samochodowy jest gwarancją jakiegokolwiek zaplecza gastronomicznego. Najbliżej od tego miejsca znajduje się Orawski Dwór, do którego trzeba przejść wyasfaltowaną drogą 3km. Tak też zrobiłyśmy, skąd po ciepłym posiłku zabrałyśmy się samochodem do domu.

Kilkudniowa włóczęga Głównym Szlakiem Beskidzkim pokazuje, że ta pora roku nie jest optymalna do wędrowania ze względów logistycznych. Znaczna część obiektów turystycznych jest pozamykana i z tego względu należy się odpowiednio przygotować. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Camera is a responsive/adaptive slideshow. Try to resize the browser window
It uses a light version of jQuery mobile, navigate the slides by swiping with your fingers
It's completely free (even though a donation is appreciated)
Camera slideshow provides many options to customize your project as more as possible
It supports captions, HTML elements and videos.