W ubiegłym tygodniu wędrowaliśmy Głównym Szlakiem Beskidzkim z Ustronia. Piekło Czantorii zrobiło swoje, Barania Góra urzekła, z Rysianki popatrzeć mogliśmy na Małą Fatrę, a Diablak ugościł nas zimową aurą. Ale my nie o tych oczywistościach chcieliśmy napisać, a o tym co zwróciło naszą uwagę.
Infrastruktura turystyczna na szlaku, to temat od którego nie da się uciec, planując kilkudniową wyprawę po Beskidach. Stacje turystyczne i schroniska to są te miejsca, które mają zabezpieczać wędrówkę, gdzie można się posilić, odpocząć, czy przeschnąć i nieco ogrzać, przy niesprzyjającej pogodzie.
W Beskidzie Śląskim było jeszcze całkiem znośnie, bo obiekty na szlaku były otwarte, choć to akurat był weekend, więc niewiadomo co by było w tygodniu. Natomiast w części żywieckiej, od poniedziałku, w tym temacie był dramat. Zważywszy jeszcze aktualną porę roku (druga połowa maja), wydawać by się mogło, że wszystkie obiekty powinny chulać - o czym "zapewniał" internet. Niestety, znaczna część była pozamykana i przekonaliśmy się o tym na własnej skórze.
Od wielu już lat, wiele schronisk górskich zmieniło swój profil działalności i stargetowało się na turystę masowego, który przyjeżdża na weekend z noclegiem, porobić sobie kilka selfie i zostawić trochę pieniędzy "w górach". W wielu przypadkach, nie mają pojęcia czym są góry i jak się na nie przygotować, ale stanowią znaczący kąsek dla schronisk, co dla nas jest zrozumiałe. Szkoda jednak, że zapomina się o tych, dla których góry i wielodniowa wędrówka, są istotną częścią życia, dla których - "W górach jest wszystko, co kocham" (jak mawia nasza znajoma).
Proponujemy Wam przegląd tego, co udało nam się zaobserwować w ostatnich dniach. Nasze subiektywne spostrzeżenia, z którymi możecie się niezgadzać i uznać za niesprawiedliwy osąd, ale może to być wskazówką na co zwrócić uwagę, planując dłuższą włóczęgę wzdłuż GSB.
Na pierwszy ogień poszła Równica z dawnym schronem PTTK, do którego doprowadza wyasfaltowana droga, kończąca się niemałym parkingiem. Tu spotyka się tylko tych, którzy albo kończą GSB od Wołosatego albo wyrabiają kondycję przed innymi wyzwaniami. Cała reszta, to tzw. "niedzielni turyści" z pieskami i w pełnym makijażu. My byliśmy tam po godzinie 7 rano. Schronisko było jeszcze zamknięte (bar był nieczynny), ale główna sala była dostępna i toaleta za darmo. To duży plus, biorąc pod uwagę, że dzisiejszy Gościniec został wykreślony z listy schronisk PTTK.
Rejon Czantorii Wielkiej to zbiorowa pijalnia piwa i grillowisko. Za dnia można się tam posilić czy nawodnić rozmaitymi płynami, ale szansa na najbliższy nocleg, to Schronisko "Soszów" na Soszowie Wielkim. Nie sprawdzaliśmy warunków noclegowych, ale poznana na szlaku koleżanka Kaśka, zachwalała nam jedzenie, jakie tam serwują. W porównaniu z innymi schronami, a nawet niektórymi komercyjnymi karczmami, ten na Soszowie, może się poszczycić na prawdę dobrym jadłem. Co ciekawe, pomimo że schronisko jest prywatne, to mają wiele zniżek dla zaangażowanych, czy to w oddawanie krwi, czy zbierających śmieci, są nawet specjalne "przywileje" dla tych pokonujących GSB w całości.
Po przejściu 25km z Ustronia, na drodze pojawia się stojące od 101 lat Schronisko PTTK "Stożek". Niektórzy już tutaj planują swój pierwszy nocleg.
Na pierwszy rzut oka - klasyczne schronisko górskie. Wystarczy jednak chwila, by przekonać się, że to typowy komercyjny hotel górski z restauracją, a nawet i sauną.
Pierwszego dnia naszej włóczęgi, w drodze na Przełęcz Kubalonka, zajrzeliśmy do środka tylko po to, by uzupełnić płyny dostępne w bufecie. Ludzi bardzo dużo, kolejka ogromna, a ceny wiadomo - z kosmosu. To jednak temat rzeka - może przy innej okazji.
Po dotarciu do Kubalonki, nie mieliśmy żadnego problemu z ciepłym posiłkiem, bo to kolejna wielka jadalnia podobna do tej z rejonu Czantorii Wielkiej. Można tu też próbować zaklepać sobie nocleg po wcześniejszej rezerwacji. My znaleźliśmy swój nieco poniżej przełęczy - tam też są możliwości.
Następnego dnia wyruszyliśmy do Węgierskiej Górki i na naszej drodze czekało na nas Schronisko PTTK "Przysłop". Odremontowany budynek główny z pokojami o wysokim standardzie, nastawiony jest raczej na zamożniejszą klientelę. Wszędzie jest czysto, a toalety bezpłatne. W bufecie spróbowaliśmy ciasta i co rzadkie w schronach - było piwo bezalkoholowe 😀
Dodać musimy, że w bezpośrednim sąsiedztwie jest pole namiotowe, także z własnym "domkiem" warto sobie tam zaplanować nocleg.
Dalsza część będzie o tym, co za Węgierską Górką, czyli Beskid Żywiecki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz