Na trasie 52km było do pokonania 1700m przewyższeń, przez co impreza nie jest szczególnie wymagająca dla regularnie drepczących po górach. Ale były również przygotowane trasy: 35km, 25km, a nawet 15km i 8km. Dzięki temu impreza nabrała nieco rodzinnego charakteru, choć Ci nastawieni na wyniki i ilość kilometrów stanowili zdecydowwną większość.
Pierwszy punkt kontrolny zaplanowany został na 11km przy Töpferbaude (580m.n.p.m), usytuowanej przy stromych skałach, na których zaaranżowano tarasy widokowe. Niestety tego dnia, schronisko o godzinie 10:00 było pozamykane na cztery spusty, więc pozostały tylko jabłka z bananami od organizatora lub puszkowane piwo za opłatą w koronach.
Ponoć przy dobrych warunkach, wyśmienicie widać stąd trójstyk graniczny. My nie mieliśmy tyle szczęścia, bo chwilę po dotarciu na miejsce, zaczęło ponownie padać, a chmury wisiały nam nisko nad głowami.
Za dwoma wzniesieniami a przed zejściem do Oybina, znajduje się kolejny punkt widokowy z tarasem, gdzie można przysiąść na ławce i np. napić się kawy.
Na dole tuż przed samym Oybinem od pętli 50 i 35km odchodził ślad na pętlę 25km. Trzeba przy okazji oddać organizatorom, że bardzo dokładnie oznakowali trasy. Na tyle, że nie mieliśmy żadnych problemów z przemieszczaniem się po właściwych ścieżkach. A dodać należy, że trasy zostały częściowo poprowadzone poza oficjalnymi szlakami pieszymi.
Na rozstaju pętel Łużyckiej Padesatki musieliśmy podjąć kluczowe tego dnia decyzje. Ze względu na odnowioną kontuzję jedno z nas musiało zejść z trasy 50km na pętlę 25km, by bezpiecznie wrócić na metę. Z tego powodu dwie osoby kontynuowały niezmiennie plan przejścia całości, a troje z nas wróciło małą pętlą. W tamtej sytuacji to było optymalne rozwiązanie, które urządzało wszystkich.
Dlatego w dalszej części pokażemy Wam stacyjkę kolejki wąskotorowej w Oybinie i widok na dominujący z góry stary zamek.
Po minięciu uroczego górskiego miasteczka, do przejścia pozostało nam około 10km. Trasa wiodła pomiędzy bardzo ciekawymi i robiącymi wrażenie formacjami skalnymi, których w tamtym rejonie na prawdę nie brakuje.
Udział w imprezie kończyliśmy na raty. Pierwsza grupa pojawiła się na mecie po godzinie 15:00, a nasze dziewczyny, które kończyły pełną Padesatkę o 20:00. W sumie wszyscy całą piątką przeszliśmy około 180km po Sudetach Łużyckich i wszyscy jesteśmy zachwyceni tym, co przeszliśmy, przeżyliśmy i zobaczyliśmy.
Na pewno tam jeszcze wrócimy, by zobaczyć więcej. I będziemy polecać wszystkim tym, którzy doskonale znają nasze polskie góry i szukają nowych wrażeń i wyzwań. A to dlatego, że na prawdę jest tam gdzie chodzić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz