|
🌿 Nocne opowieści Szeptuchy - Spin-off 🌿
Odcinek 1: O chacie w Posępnej Dolinie
|
|
Nikt nie potrafi powiedzieć, skąd wzięła się ta chata. Jedni twierdzą, że stoi tu od zawsze. Inni, że pojawiła się nagle, jakby las sam ją wyrzucił z siebie - gotową, obcą, a jednak wrosłą w Dolinę tak mocno, że nie sposób jej od niej oddzielić.
Nie jest duża. Kilka kroków wzdłuż ściany, dach ciężki, przyciśnięty do ziemi. Drzwi, które wyglądają, jakby ważyły więcej, niż mogłoby je unieść jedno ramię. I okna. Te właśnie nie dają spokoju - bo pustka w nich wydaje się czymś innym niż zwykłe szkło i cień.
Byli tacy, którzy pamiętali Dziwaka w tej chacie. Widziano, jak wychodził o świcie, jak wracał, kiedy mgła gęstniała i kładła się na ziemi.
Pies szedł zawsze u jego boku. Nigdy przed, nigdy za daleko. Ich sylwetki stapiały się z drogą i ze zmierzchem, tak że trudno było powiedzieć, kto prowadził kogo.
Potem Dziwak zniknął. Ale w chacie coś zostało - echo kroków, zapach dymu, którego nie mogło być. Niektórzy przysięgali, że słyszeli wewnątrz poruszenie, jakby ktoś przesuwał krzesło. Inni - że w oknach zobaczyli cień, którego nie poznali.
Były też noce, kiedy w oknach błyskało światło. Nie takie, które dawało ciepło ani cień. Blady płomień, drgający jak oddech.
I wtedy mówiono o kobiecie. Starej, pochylonej, siedzącej przy ogniu. Niektórzy przysięgali, że widzieli jej twarz, której nie potrafili później opisać. Inni - że słyszeli szept, ale nie byli w stanie powtórzyć ani jednego słowa.
Zdarzało się jednak, że chata wyglądała na opuszczoną. Szyby czarne, próg zasypany liśćmi, cisza tak gęsta, że nawet kropla rosy zdawała się brzmieć za głośno. Ale w Dolinie nikt nie był pewien, czy pustka była prawdziwa, czy tylko czas przesunął się inaczej.
Pamięć nigdy nie układała się tu w prostą linię. Każdy widział coś innego - i każdy miał rację.
Na uboczu, trochę w cieniu drzew, stoi stara studnia. Kołowrotek zdezelowany, drewno spróchniałe, wiadro obite i pordzewiałe. A jednak lina wciąż wisi naciągnięta, jakby ktoś przed chwilą z niej korzystał.
Niektórzy twierdzą, że nocą słychać skrzypienie, choć nikt nie stoi obok. I właśnie to budziło największy niepokój - bo w Dolinie nic nie napinało się samo.
Rzadko, bardzo rzadko, pojawiał się pies. Ślady łap w błocie, echo krótkiego szczeknięcia, które milkło szybciej, niż można było uwierzyć, że się wydarzyło.
A jednak to wystarczało, by przypomnieć o Dziwaku - i że pewne więzi w Dolinie nie kończą się nigdy.
Chata stoi nadal.
Nie rozsypuje się, choć wszystko wokół dawno już zapadło się w ziemię. Trwa - nie dlatego, że ktoś ją pielęgnuje, ale dlatego, że pamięć sama w niej osiadła.
Dlatego nie mówi się o niej jak o budynku. Mówi się o niej szeptem, jak o miejscu, które pamięta lepiej niż ludzie.
I które wciąż nie zdradziło wszystkich swoich tajemnic.





