wtorek, 30 sierpnia 2022

O pierwszej Żylecie Sudeckiej

Dawno, dawno temu ...
... a tak na prawdę, to niemal dokładnie 6 lat temu, bo 26 sierpnia 2016r. mieliśmy sposobność wybrać się w grupie znajomych z przystanku kolejowego Wałbrzych Główny na Wielką Sowę. Po górach z zamiłowania chodziliśmy wcześniej, ale wtedy po raz pierwszy zorganizowaliśmy I Żyletę Sudecką. Choć "organizowanie" to chyba zbyt wielkie słowo, w porównaniu do tego co działo się przy kolejnych edycjach.

Pomysł wyszedł u samego źródła, czyli tzw. "Ojców Założycieli": Marcina Wiącka i Damiana Zimnickiego. W grupie znajomych się wszystkim spodobał i to Oni od samego początku zaangażowali się w ten projekt najintensywniej. Reszta z nas służyła wsparciem, a kto mógł to pomagał przy organizacji. Do dziś, wielu z nich pomaga przy Żylecie i możecie ich nawet spotkać podczas kolejnych edycji w Głuszycy.

W 2016 roku, stanowiliśmy grupę kilkunastoosobową, która chciała zachęcić innych do długodystansowego nocnego przejścia części Sudetów Środkowych. Bez wpisowego, pro publico bono, od nas dla ludzi z regulaminem napisanym na tzw. kolanie. Ale liczyła się idea.


Frekwencja na starcie nie była wyśmienita, ale uzbierało się około ponad 30 osób, które podjęły rzucone przez nas wyzwanie. Na trasę 42km wyruszyliśmy około 20:00 ze stacji kolejowej Wałbrzych Główny i skierowaliśmy się na Borową. Na pierwszym szczycie tej trasy byliśmy o zmroku i w ruch poszły latarki i czołówki. Zaczęła się nocna część Żylety. Po krótkim postoju zeszliśmy do Rybnicy Leśnej, a stamtąd wdrapaliśmy się na Rogowiec. 
Ze względu na niewielką ilość uczestników, wędrowaliśmy wspólnie jedną grupą przez całą noc. Kameralny klimat tego przejścia na zawsze będzie charakteryzował tylko tą jedną, pierwszą Żyletę. Już w następnej edycji zimowej, uczestników było tylu, że nie było szans na utrzymanie zwartej grupy i wspólne przejście.
Z Rogowca skierowaliśmy się do Andrzejówki, gdzie dzięki wcześniejszym staraniom Marcina, mogliśmy się zatrzymać po północy, odpocząć i posilić przed wyjątkowo krótkim, ale wymagającym podejściem na Waligórę. Stamtąd skierowaliśmy się na Ruprechticky Spicak, a dalej pasmem granicznym powędrowaliśmy do Przełęczy pod Czarnochem.


A tam ...
... zaczął nas nieśmiało witać dzień. Z wielką ulgą przyjęliśmy dłuższy postój w oczekiwaniu na wschód słońca i dopiero po 20 minutach ruszyliśmy dalej do wsi Świerki. Tam kluczowym punktem dla wielu był działający od samego rana sklepik spożywczy, gdzie wielu uzupełniło zapasy na dalszą drogę do mety.
Kolejnym istotnym punktem na trasie przemarszu, była stacja kolejowa w Świerkach za Włodzicką Górą, gdzie zorganizowany był "przepak". Znajomi Marcina zgodzili się nas supportować, wioząc co poniektórym nadbagaż z Andrzejówki, właśnie do tego punktu. Nie wszyscy skorzystali z tej możliwości, bo nie mieli takiej potrzeby, jednak dla wielu było to znaczące udogodnienie, które na kolejnych Żyletach już się nie powtórzyło.
Za Świerkami zaczął się najtrudniejszy odcinek trasy, bo nieprzespana noc dawała się we znaki, a słońce niemiłosiernie paliło. Na tym odcinku przestaliśmy iść zwartą grupą i każde z nas walczyło ze swoimi słabościami i dolegliwościami. Na mecie zaczęliśmy się meldować grubo po 10:00 i schodziliśmy się przez następną godzinę. Na szczycie Wielkiej Sowy, Ci z nas którzy nie podjęli się przejścia Żylety, zadbali o wsparcie w postaci pieczonej kiełbasy i hektolitrów wody i napojów. Każdy mógł się posilić i ugasić pragnienie.




I Żyleta Sudecka była wyjątkowa, ze względu na jej spontaniczny charakter i brak doświadczenia związanego z organizowaniem takich przedsięwzięć. Wszystko załatwione po taniości, bo liczyła się przede wszystkim idea. 

Ta pierwsza edycja była niezbędna do tego, by przekonać się, że warto organizować takie wydarzenie i czego brakowało, a co jest niezbędne do jego zorganizowania. Przede wszystkim, dowiedzieliśmy się, ile jeszcze wyzwań stoi przed nami.
Jak pokazała historia, Marcin i Damian wyciągnęli po tamtych 40km odpowiednie wnioski i Żyleta w dzisiejszej postaci jest jednym z bardziej znanych i lubianych wydarzeń w polskich górach. 
Nie wszyscy z tamtej grupy znajomych, do dzisiaj angażują się w organizowanie Żylety, ale kilka z tych osób możecie jeszcze spotkać podczas kolejnych edycji. A wszystko wygląda na to, że będzie ich jeszcze niezliczona ilość, tak długo, jak będziecie chcieli w niej brać aktywnie udział i podejmować wyzwanie zainicjowane przed kilkoma latami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Camera is a responsive/adaptive slideshow. Try to resize the browser window
It uses a light version of jQuery mobile, navigate the slides by swiping with your fingers
It's completely free (even though a donation is appreciated)
Camera slideshow provides many options to customize your project as more as possible
It supports captions, HTML elements and videos.