Zauroczeni Krainą Wygasłych Wulkanów, skierowaliśmy swoje zainteresowanie trochę dalej na Pogórze Izerskie
Piątkowy dzień postanowiliśmy poświęcić na odkrywanie nieznanych nam ścieżek położonych na terenie Powiatu Lwóweckiego.
Końcówka kwietnia, to na tyle już długi dzień, że nie musieliśmy się spieszyć z wyjazdem i wstawać jeszcze nocą. Na miejscu startu, w Pławnej Średniej byliśmy około 9-tej rano. Do przejścia mieliśmy niespełna 32km, dlatego mogliśmy sobie pozwolić na umiarkowane tempo i nastawić się na rozkoszowanie kwitnącym w pełni lasem i pachnącymi łąkami.
Do pierwszego rozdroża z powyższej mapy, mieliśmy dotrzeć po około 40 minutach. Niestety nienapotkaliśmy na drodze przecięcia z niebieskim szlakiem, a że przemierzaliśmy żółtą ścieżkę, to wcale się tym nie przejęliśmy. Aczkolwiek zaciekawiło nas to, że mapa nieodzwierciedla tego co w rzeczywistości. Niemniej kierowaliśmy się do Pałacu Nagórze i nie zamierzaliśmy sobie tymi rozbieżnościami zaprzątać głowy. Lecz niestety stosunkowo szybko okazało się, że do Pałacu żółtym szlakiem nie dotrzemy. Farba w rzeczywistości prowadzi nieco innymi drogami, czego też nieuwzględnia mapa Sygnatura.
Po następnych 20 minutach znaleźliśmy się w Płóczkach Górnych, ale miejscu o wiele niżej położonym, niż tym które wskazywała mapa. Nasza lokalizacja na Endomondo i mapach Google, była przesunięta o jakieś 800 metrów, które musieliśmy teraz pokonać szosą, docierając do starego szlaku, który już dalej zgodny był z tradycyjną mapą i internetową mapą turystyczną.
Ze wsi żółty szlak odbijał w prawo, omijając popadające w ruinę gospodarstwo i zawijał dziko porośniętą łąką lekko w lewo. Tam, po raz ostatni widzieliśmy farbę przed pierwszym zgubieniem szlaku.
Doszliśmy do uroczego stawu leżącego w odludnionej dolince dwóch sąsiadujących ze sobą zboczy. Teraz wiemy, że właśnie zaraz za stawem zabrakło nam znaków i straciliśmy szlak. W ciągu dnia, gubiliśmy i odnajdowaliśmy go dwukrotnie.
Przyznać trzeba, że choć szlaki są zaniedbane, mapy niezaktualizowane i łatwo się zgubić - to lasy potrafią być tam ładne.
Na koniec jeszcze tylko dodamy, że przegapiliśmy czarny szlak i niepotrzebnie zawitaliśmy do Gradówka. Przez co przedzieraliśmy się na skróty polami, krzakami i przez strumienie, by wrócić na czarny szlak. Cudem udało się go odnaleźć, bo znaki są stare i wypłowiałe, a dodatkowo na niekorzyść tego szlaku wpływa fakt, że prowadzi przez tereny prywatne.
Według nas, taki szlak powinno się poprowadzić bokiem, omijając zamknięte tereny, bądź zlikwidować, skoro i tak jest zapomniany i utrzymywany w fatalnym stanie.
Pomimo braku trudności technicznych i znaczących przewyższeń, wędrówki w tych rejonach, to nie lada wyzwanie. Nam nie udało się pokonać zaplanowanej trasy.
Pokonała nas organizacja turystyczna odpowiedzialna za organizowanie turystyki i utrzymywanie szlaków pieszych na tym terenie.
Po następnych 20 minutach znaleźliśmy się w Płóczkach Górnych, ale miejscu o wiele niżej położonym, niż tym które wskazywała mapa. Nasza lokalizacja na Endomondo i mapach Google, była przesunięta o jakieś 800 metrów, które musieliśmy teraz pokonać szosą, docierając do starego szlaku, który już dalej zgodny był z tradycyjną mapą i internetową mapą turystyczną.
Ze wsi żółty szlak odbijał w prawo, omijając popadające w ruinę gospodarstwo i zawijał dziko porośniętą łąką lekko w lewo. Tam, po raz ostatni widzieliśmy farbę przed pierwszym zgubieniem szlaku.
Doszliśmy do uroczego stawu leżącego w odludnionej dolince dwóch sąsiadujących ze sobą zboczy. Teraz wiemy, że właśnie zaraz za stawem zabrakło nam znaków i straciliśmy szlak. W ciągu dnia, gubiliśmy i odnajdowaliśmy go dwukrotnie.
Przyznać trzeba, że choć szlaki są zaniedbane, mapy niezaktualizowane i łatwo się zgubić - to lasy potrafią być tam ładne.
Na koniec jeszcze tylko dodamy, że przegapiliśmy czarny szlak i niepotrzebnie zawitaliśmy do Gradówka. Przez co przedzieraliśmy się na skróty polami, krzakami i przez strumienie, by wrócić na czarny szlak. Cudem udało się go odnaleźć, bo znaki są stare i wypłowiałe, a dodatkowo na niekorzyść tego szlaku wpływa fakt, że prowadzi przez tereny prywatne.
Według nas, taki szlak powinno się poprowadzić bokiem, omijając zamknięte tereny, bądź zlikwidować, skoro i tak jest zapomniany i utrzymywany w fatalnym stanie.
Pomimo braku trudności technicznych i znaczących przewyższeń, wędrówki w tych rejonach, to nie lada wyzwanie. Nam nie udało się pokonać zaplanowanej trasy.
Pokonała nas organizacja turystyczna odpowiedzialna za organizowanie turystyki i utrzymywanie szlaków pieszych na tym terenie.
Czesi (mapy.cz) są lepiej zorientowani, które szlaki w Polsce istnieją naprawdę, a które nie. Wystarczy porównać mapy. :)
OdpowiedzUsuńNa mapy.cz opisywanego przez nas żółtego szlaku wogóle nie ma. Nie wiem zatem, co porównywać?
OdpowiedzUsuń