Zima potrafi wyssać z człowieka całą chęć do ruszenia się z domu. Człowiek patrzy przez okno, widzi szarość, mgłę, zimno… i automatycznie myśli: „Po co ja mam w to wychodzić?”
A jednak to właśnie zimą spacer daje najwięcej.
To nie jest pora roku dla wymiataczy, co biegają z endorfinami w kieszeni. To jest czas dla tych, którzy potrzebują oddychać. Zostawić na chwilę hałas, myśli, robotę, ludzi. I wejść w ciszę, której latem nie ma nigdzie.
Zimowy las nie oszukuje. Nie krzyczy kolorami, nie kusi zapachami. On po prostu jest - surowy, prosty, uczciwy. I wystarczy kilkanaście minut, żeby poczuć, jak wszystko w środku zaczyna się uspokajać.
Po co i dla kogo są zimowe spacery?
Dla ludzi zmęczonych. Dla tych, którzy potrzebują odciąć kabel od codziennego napięcia. Dla kogoś, kto chce poczuć, że ma ciało, płuca, rytm. Dla tych, co w grudniu łapią dół, przeciążenie, pośpiech. Dla kogoś, kto chce wyhamować, zanim się rozsypie.
Nie trzeba przebijać się przez zaspy ani robić kilometrowych marszów. Wystarczy przejść się skrajem lasu, między polami, nawet po zwykłej wiejskiej drodze. Powietrze jest ostrzejsze, czystsze, a mózg w końcu dostaje dawkę tlenu, której od dawna mu brakowało.
Zimą człowiek wraca do siebie szybciej. Nie dla lajków, nie dla kroków w aplikacji. Dla spokoju, głowy, dla własnego oddechu.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz