Dzisiaj, dokładnie po czterech latach chcemy przybliżyć Wam ścieżkę, którą warto przemierzyć w całości. Co prawda, zakończyliśmy ją w Zachełmiu, bo mamy tam rodzinę, ale wędrówkę warto kontynuować jeszcze przez Chojnik do Sobieszowa.
Leśna Szeptucha wtedy nie istniała, a głównym celem było nocne przejście całych Rudaw Janowickich, z północy na południe do Przełęczy Kowarskiej. A że na miejscu pięknie świtało, to później pękła Przełęcz Okraj i Śnieżka.
Dlaczego piszemy o tej ścieżce, skoro Rudawy, Śnieżka czy Strzecha to "oklepane" miejsca?
Wystarczy spojrzeć na mapę.
Z Rudaw Janowickich, a dokładniej, z Małej Ostrej widać dolne partie Karkonoszy z drogą prowadzącą od świątyni Wang do Samotni. Tą samą, która jest na trasie przejścia. Po niemal ośmiu godzinach, można zwrócić głowę na wschód i spojrzeć na niemal całą przebytą do tej pory drogę i zdać sobie sprawę, jak wygląda około 30km w górach, czując je jednocześnie w nogach.
Dla tych, którzy wędrują całymi dniami i nocami po górach, dla których 50km jest w zasięgu buta - taka włóczęga może być, i według nas jest, nie lada gratką, z bonusem w postaci najwyższego szczytu Sudetów.