Wczorajsza wędrówka, tworząca zamkniętą pętlę z Wołosate, uświadomiła nam kilka kwestii.
Po pierwsze, że nie warto tej ścieżki zaczynać od GSB, tylko od razu podchodzić niebieskim na Przełęcz pod Tarnicą. Przy błotnistym szlaku, bezpieczniej jest wchodzić, a szeroką szutrową drogą GSB schodzić. Dodatkowo lepiej schodzić kilka kilometrów leśnym traktem bez widoków, gdy chwilę wcześniej widziało się już wszystko to, co było do zobaczenia.
Po drugie, obrośnięte w legendę tłumy na stokach Tarnicy, można między bajki włożyć, wychodząc odpowiednio wcześnie. I między bajki można włożyć relacje z gazet, że nie ma w tym rejonie miejsca na ciszę i spokój. Bo wystarczy zejść do Przełęczy Goprowskiej, a z niej pójść w dowolnym kierunku, a ruch maleje na tyle, że przestaje być uciążliwy.
I po trzecie, że Halicz 1333m.n.p.m mimo iż nie jest najwyższy, to prezentuje się okazalej, jest wybitniejszy i budzi większy szacunek od obleganej Tarnicy.
Wszystko, o czym napisaliśmy powyżej, było dla nas odkryciem, bo mieliśmy inne wyobrażenie, wędrując wcześniej palcem po mapie. Dla wszystkich tych, którzy tam nie byli, może to być pewną wskazówką. A z całą resztą, która tam była, możemy się spierać i dyskutować, którędy wygodniej i bezpieczniej, a gdzie ładniej.
Mamy świadomość, że tym pierwszym dla nas razem w Bieszczadach, przemierzamy i piszemy o samych popularnych i obleganych szlakach uznawanych - i słusznie - za najbardziej atrakcyjne, ale od czegoś trzeba zacząć poznawanie tych gór i regionu. A z dnia na dzień dowiadujemy się coraz więcej i przez to Bieszczady stają się dla nas jeszcze bardziej atrakcyjne, ze swoją historią i krążącymi o nich legendami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz