6 stycznia pisaliśmy o powodach, dla których zamilknęliśmy na miesiąc, ale w międzyczasie z winem trochę popracowaliśmy.
Po wyklarowaniu, dosłodziliśmy je jeszcze odrobinę rozpuszczonym w winie cukrem i po odstaniu, rozlaliśmy je do butelek. Wino przed rozlaniem ładnie się wygazowało, dlatego po zakorkowaniu, butelki nam nie wystrzeliły.
W ostatnim miesiącu mieliśmy kilka smutnych wydarzeń w postaci dwóch pogrzebów (zmarły nam obie babcie) i przy tych okolicznościach, spora część trunku została skonsumowana.
Wino okazało się być całkiem przyzwoite. Nawet lepsze w smaku niż się spodziewaliśmy. Papierówki nie są szlachetne, ale dały wystarczająco dużo z siebie, by nie przynieść nam wstydu, a przy tym zmotywować do kontynuowania naszej przygody z winiaczeniem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz