Nie wytrzymaliśmy i wyruszyliśmy do lasu w uchwyconym oknie pogodowym, pomiędzy opadami. Wiedzieliśmy, że nie znajdziemy grzybów i pojechaliśmy by pooddychać leśnym powietrzem, pospacerować i sprawdzić co w trawie piszczy. Taki mały rekonesans. Przecież dzień bez lasu to dla nas dzień stracony ;)
Wyjechaliśmy stosunkowo późno, bo po 8:30. Przecież nigdzie nam się nie spieszyło, a głównym celem był Rezerwat przyrody Zabór. Niejednokrotnie bywaliśmy w lesie pod Miękinią, (o czym na bieżąco pisaliśmy) ale przed laty mieliśmy epizod właśnie z tym rezerwatem. Nie przeszliśmy wtedy dzikich rozlewisk, ze względu na wysoki stan wody. I z czasem odeszło to w naszą niepamięć. Tym razem chcieliśmy zajrzeć do niego od drugiej strony ze wsi Zabór Mały.
Zatrzymaliśmy auto na leśnym parkingu przed wsią i ruszyliśmy z nadzieją, że las będzie równie ładny, jak ten pod Miękinią którym zawsze jesteśmy zachwyceni.
Niestety w tym ładnym dla nas lesie, aktualnie nie ma jadalnych grzybów, ale spotykaliśmy inne ciekawe formy.
Dopiero po pokonaniu około 2km od parkingu, zaczęły pojawiać się podgrzybki, maślaki i kozia broda. Grzyby nie były stare, ale dojrzałe i też młode. Nie jest to na pewno wysyp, ani zasługa ostatniego deszczu. W lesie jest nadal stosunkowo sucho i trzeba czekać. W ciągu 3h udało nam się zebrać około 2kg jadalnych grzybów, na dystansie 8km.
Do rezerwatu nie udało nam się dotrzeć z prostego powodu. Zachwyceni wyglądem lasu, straciliśmy głowę i poszliśmy w przeciwnym kierunku.
Za tydzień do dwóch, ten las będzie fajną miejscówką dla grzybiarzy. Dla wszystkich tych, którzy lubią do tego ładny, czysty, bezkrzaczasty las, w którym sama włóczęga jest już frajdą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz