W zeszłym roku zajęliśmy się truskawkami, które rosły sobie "porzucone" od lat pod starym orzechem. Wyjścia były dwa - albo się tego pozbyć, albo przesadzić w inne miejsce i odratować.
Faktycznie kilka sadzonek zachowaliśmy, a dodatkowo kilka kupiliśmy. W ubiegłym roku po relokacji, zależało nam na tym by jak najwięcej z tego się zachowało. Same plony nie były najistotniejsze.
Dzisiaj chcemy Wam się pochwalić tym, co mamy po półtorej roku oczekiwania :)
Wiele z tych roślin, to świeże sadzonki z nowo wypuszczonych pędów
Ps: Truskawki będziemy spożywać świeże, na bieżąco. Nie będziemy ich przerabiać na dżemy, czy inne konfitury. Dlatego w SzepKuchni nic o nich nie znajdziecie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz