Podczas pobytu na Mazurach, koniecznością dla Leśnej Szeptuchy było sprawdzenie, jak wygląda sytuacja z grzybami. Dlatego wybraliśmy się do lasu pod wsią Babięty, gdzie teren miesza się między podmokłymi zagłębieniami a suchszymi, piaszczystymi wzniesieniami.
Różnica okazała się wyraźna. W miejscach niższych, bliżej wody, grzybnia wciąż pracuje - pojawiają się maślaki, trafiają się koźlarze szare, dorodne prawdziwki, garść kurek i nawet kilka podgrzybków. W sumie po siedmiu kilometrach dreptania uzbieraliśmy niemal pełny koszyk.
Za to wyżej, dalej od wody - cisza. Ściółka sucha, mech kruchy, ziemia spękana. Grzybów tam praktycznie nie ma, las jakby zasnął, czekając na większy deszcz.
Wniosek z tego wypadu jest prosty: na Mazurach grzybów szukać trzeba tam, gdzie trzyma się wilgoć. W wyższych, suchych fragmentach lasu - grzybnia odpuściła, ale w niższych partiach wciąż potrafi wynagrodzić cierpliwego zbieracza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz