Po ponad dwóch miesiącach od ostatniej aktualizacji, przyszły pierwsze przymrozki. Temperatury nocami spadły poniżej zera i to wystarczyło, by zakończyć życie wielu upraw. Na placu boju pozostały już tylko buraki, por i niestrudzenie rozrastający się jarmuż. O tym ostatnim możliwe, że jeszcze w tym roku napiszemy, bo będzie nam rósł w listopadzie.
Przez ubiegłe dwa miesiące, nasze prace pielęgnacyjne ograniczały się jedynie do podlewania. W sierpniu, wydawało się to wystarczające, bo wszystkie uprawy rosły w oczach i zapowiadalo się na urodzaj. Pomidory owocowały intensywnie, papryka zawiązywała bardzo dużo owoców i wydawało się, że wystarczy poczekać i smacznie sobie pojemy.
Wrzesień był na tyle intensywny zawodowo i wypoczynkowo, że zdążyliśmy przegapić moment, w którym zaczynały pojawiać się problemy. Największym okazała się choroba pomidorów, która doprowadziła do gnicia jeszcze zielonych owoców. Ogólnie z 29-ciu krzaków udało nam się zebrać raptem około 20 sztuk pomidorów. Reszta pospadała na glebę. Słodka papryka żółta pod namiotem, to niewypał i w przyszłym roku, jeśli się zdecydujemy, to tylko na tzw. Białą polską. Jedyna papryka, jaka nam się udała, to pikantna pepperoni. Ta jest okazała i paskudnie, niezjadliwie ostra. Wyśmienita jako dodatek, czy przyprawa do potraw.
Czy warzywniik się nam udał w tym sezonie?
Trudno jednoznacznie odpowiedzieć. Na pewno kilku upraw z tego roku nie powtórzymy, a inne zwiększymy. To był nasz pierwszy sezon z tak dużym wachlarzem warzyw i powierzchnią upraw.
Do przyszłego roku, przygotujemy ziemię, wzbogacając o odpowiednie składniki. I bogatsi o tegoroczne doświadczenia, będziemy się starali o lepsze plony.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz