Mieszkając pod Wrocławiem, możemy każdego roku siedzieć i cierpliwie czekać, aż zrobi się biało pod naszym domem. Wymagałoby to od nas bardzo wiele cierpliwości, a gdyby się już tak zdarzyło, to w najlepszym przypadku trwałoby do trzech dni. Dlatego chcąc poczuć zimowy klimat i znaleźć śnieżne otoczenie, musimy zwyczajowo go sobie poszukać. Tak było i tym razem.
Prognozy na sobotni dzień były obiecujące, a dzień wcześniej wieczorową porą pojawiły się chmury i temperatura spadała. Co prawda rankiem było ledwo przybielone, ale to dawało ogromną szansę na śnieg w rejonie górzystym. Wcześniej postanowiliśmy, że wybierzemy się na Wzgórza Krzyżowe bez względu na pogodę, ale czyste niebo i niska temperatura jeszcze bardziej wzmocniła naszą nadzieję na śnieg.
Tego dnia nam się udało. Wzgórza Krzyżowe, to formacja znajdująca się pomiędzy Masywem Ślęży a Górami Sowimi, z najwyższym wzniesieniem Górą Zakmową, która ma 411m.n.p.m i przez to może dla wielu stanowić mało atrakcyjny teren. Ani tam płasko, ani górzyście. Ale...
... jest tam gdzie chodzić i pomimo braku wybitności tych niewielkich wzniesień, są przestrzenie z rozległymi widokami.
Prawda jest też taka, że trafiliśmy z pogodą idealnie. Gdyby nie śnieg, nie było by tam wcale tak zachwycająco. Las w większości mieszany, sprawiałby wrażenie ponurego i nieprzyjaznego, a miejscami porośniętego jeżynami. My przeszliśmy część zielonego szlaku od Przełęczy Dębowej do wsi Glinów.
W bliskim sąsiedztwie znajdują się Wzgórza Niemczańskie, w które warto zajrzeć, choćby ze względu na osobliwą Dolinę Tatarską, czy z drugiej strony na Wzgórza Łagiewnickie z wieżą Bismarck'a na Jańskiej Górze. Przytoczone powyżej rejony będziemy zapewne eksplorować, bo mogliśmy się im dzisiaj przyjrzeć z oddali i zapowiadają się bardzo ciekawie.
Na Wzgórza Krzyżowe jeszcze kiedyś wrócimy, ale późnowiosenną porą, żeby się przekonać o ich odmiennym obliczu.