... czyli o tym, jak natura leczy ciało i głowę.
Przytulanie się do drzew to nie żadna newage’owa fanaberia. To stara jak świat praktyka, która wraca do nas coraz częściej -może dlatego, że nasze ciała pamiętają, że kiedyś żyliśmy bliżej lasu, a nie pod sufitem z gips-kartonu.
Nie chodzi tu o to, żeby objąć pierwsze lepsze drzewo i czekać na cud. To raczej akt bliskości z żywą istotą, która stoi tu często dłużej, niż jesteśmy na tym świecie. Każde drzewo ma swój charakter - niektóre przyciągają od razu, inne omijasz bez powodu. Właśnie ten odruch warto śledzić. Nie musisz wiedzieć, co to za gatunek. Wystarczy, że poczujesz, że chcesz się do niego zbliżyć.
Jak to działa?
Ciało reaguje szybciej niż umysł. Po kilku minutach przy drzewie zwalnia oddech, tętno się normuje, napięcie z ramion schodzi jak ciepła woda. Jeśli stoisz boso na ziemi, kontakt jest jeszcze głębszy - ładunki elektryczne się wyrównują, ciało się uziemia.
Są badania, które mówią o spadku kortyzolu (hormonu stresu), lepszym śnie, zmniejszeniu stanów lękowych. Ale nie trzeba badań, żeby wiedzieć, że po pół godzinie w lesie, człowiek staje się… bardziej sobą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz