W ubiegłym tygodniu wędrowaliśmy Głównym Szlakiem Beskidzkim z Ustronia. Piekło Czantorii zrobiło swoje, Barania Góra urzekła, z Rysianki popatrzeć mogliśmy na Małą Fatrę, a Diablak ugościł nas zimową aurą. Ale my nie o tych oczywistościach chcieliśmy napisać, a o tym co zwróciło naszą uwagę.
Infrastruktura turystyczna na szlaku, to temat od którego nie da się uciec, planując kilkudniową wyprawę po Beskidach. Stacje turystyczne i schroniska to są te miejsca, które mają zabezpieczać wędrówkę, gdzie można się posilić, odpocząć, czy przeschnąć i nieco ogrzać, przy niesprzyjającej pogodzie.
W Beskidzie Śląskim było jeszcze całkiem znośnie, bo obiekty na szlaku były otwarte, choć to akurat był weekend, więc niewiadomo co by było w tygodniu. Natomiast w części żywieckiej, od poniedziałku, w tym temacie był dramat. Zważywszy jeszcze aktualną porę roku (druga połowa maja), wydawać by się mogło, że wszystkie obiekty powinny chulać - o czym "zapewniał" internet. Niestety, znaczna część była pozamykana i przekonaliśmy się o tym na własnej skórze.