Czerwcowe słońce, zapach ściółki i obietnica pełnego koszyka – tak zazwyczaj wygląda wizja udanego grzybobrania. Niestety, w lesie pod Świebodzicami, w okolicy Jeziorka Daisy, rzeczywistość okazała się brutalna i… wyjątkowo pusta. Zamiast dorodnych maślaków, wróciliśmy z niczym, a jedyną pamiątką jest głębokie rozczarowanie.
Wczesny poranek zwiastował optymalne warunki. Wilgotność powietrza wydawała się sprzyjać wysypowi grzybów. Niestety, już pierwsze kroki w las, zazwyczaj obfitujący w rozmaite gatunki, dały do zrozumienia, że coś jest nie tak. Zamiast charakterystycznych kapeluszy wystających z mchu, w oczy rzucały się jedynie suche liście i połamane gałęzie.
W ciągu dwóch godzin znaleźliśmy tylko jednego jadalnego grzybka - na zdjęciu poniżej.
Prawdopodobną przyczyną tak kiepskiego rezultatu jest przedłużająca się susza, która dotknęła region w ostatnich tygodniach. Mimo chwilowych opadów, poziom wilgoci w glebie jest zbyt niski, by grzyby mogły prawidłowo rosnąć i owocować. Dodatkowo, wysokie temperatury, które utrzymywały się przez większość maja, również nie sprzyjały rozwojowi grzybni.
Mamy nadzieję, że kolejne opady deszczu, połączone ze stabilniejszymi temperaturami, przyniosą długo wyczekiwany wysyp. Do tego czasu pozostaje uzbroić się w cierpliwość i… czekać na lepsze wieści z leśnego frontu. Może następnym razem z lasu pod Świebodzicami wrócimy do Was z lepszymi informacjami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz