W dolnośląskim lesie, lato nie pachnie już tak jak kiedyś. Kiedyś, po burzy, ziemia oddychała parą - dziś po deszczu zostaje tylko wilgotna skórka, która znika w godzinę.
Na ścieżkach między Stawami Milickimi piach już nie zasycha, on po prostu się kruszy. Koryto małego cieku, który płynął tuż przy zrębie, zarosło pokrzywą i czeremchą. Woda w nim pojawia się coraz rzadziej, bardziej na chwilę niż na stałe.
Wizualizacja/ai
W cieniu starych drzew, tam gdzie zwykle było chłodniej, teraz też jest gorąco — jakby i one traciły siłę, bez tej podziemnej sieci, którą podlewała woda. I nie chodzi o to, że jej nie ma wcale. Ona gdzieś jest — ale nie tu, gdzie była zawsze.
Las nie krzyczy. On po prostu robi się cichszy. A człowiek, który chodzi tymi samymi ścieżkami od lat, widzi, jak coś się powoli wycofuje. Bez dramatów, ale nieodwracalnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz