piątek, 31 października 2025

NoS - Odcinek 7

🌿 Nocne opowieści Szeptuchy 🌿
Odcinek 7: Cisza spod kapliczki


Nie był duży. Tylko kilka kamiennych krzyży, połamanych tablic i samotna kapliczka z cegły, której dach zniknął dawno temu. Stary cmentarz położony w lesie, tuż za rozlewiskiem. Nie było tam drogi - tylko wąska ścieżka zarośnięta turzycami.

Miejscowi mówili o nim rzadko. Nie ze strachu, raczej z jakiegoś cichego wstydu. Kiedyś chowano tam ludzi „spoza”. Takich, co nie przystawali. Sami się trzymali na uboczu, więc i po śmierci spoczywali z dala.

Była tam jedna mogiła bez imienia. Mniejsza od innych. Nawet nie wiadomo, czyja. Krzyż z brzozy - od dawna zbutwiały - oparty był o kamień porośnięty mchem.

I tylko ta kapliczka wciąż stała.
Pusta. Ale nie do końca.

Bo czasem, gdy się tam zaszło, można było poczuć… obecność. Nie dreszcz. Nie strach. Coś gorszego - to uczucie, jakby ktoś stał dokładnie za Tobą. Zbyt blisko. Jakby oddychał Ci w kark, ale bez ciepła. Jakby chciał coś powiedzieć - ale nie mówił.

Mówią, że raz w roku - dokładnie wtedy, gdy pojawia się lampa - w kapliczce zapala się światło. Nie świeca. Nie ogień. Ale blask. Szarawy. Jakby ktoś czytał tam list. Albo modlił się.

Tylko raz ktoś odważył się i podszedł.
Tylko raz zrobiono zdjęcie. Rozmazane.
Na ujęciu - cień dziewczynki w cienkiej sukience, z rękami splecionymi na piersi i mężczyzna z psem. Nie patrzyli w obiektyw. Patrzyli w kamień. Ten bez imienia.

Odcinek 7 - Cisza spod kapliczki

poniedziałek, 27 października 2025

Dęby z charakterem

To, że dwa dęby rosną obok siebie, nie znaczy, że będą zachowywać się identycznie. Drzewa, nawet jeśli należą do tego samego gatunku, potrafią się różnić bardziej, niż nam się wydaje. Każde ma swój własny rytm, własny sposób reagowania na świat i zmiany pogody. Patrząc na dwa stojące obok siebie dęby - jeden już brązowy, drugi wciąż zielony - widać to wyraźnie. Ten pierwszy wygląda, jakby już się poddał jesieni, a drugi jak uparciuch, który nie chce jeszcze zrezygnować z lata. Ale w rzeczywistości oba postępują dokładnie tak, jak powinny - zgodnie z własnym planem przetrwania.


Różnice zaczynają się już na poziomie genów. Dąb, który wyrosł z żołędzia pochodzącego z cieplejszego regionu, będzie przyzwyczajony do dłuższego lata i później zacznie zrzucać liście. Ten, który pochodzi z północy lub z chłodniejszych terenów, szybciej wyczuje, że dni stają się krótsze i chłodniejsze, więc wcześniej wejdzie w tryb oszczędzania energii. Na to nakłada się mikroklimat - wystarczy kilka metrów różnicy w położeniu, by jedno drzewo miało cieplejsze stanowisko, a drugie bardziej wilgotne i chłodne. Dla drzewa to wystarczający sygnał, by inaczej zaplanować przejście w stan spoczynku.

Nie bez znaczenia jest też to, co dzieje się pod ziemią. Dęby żyją w ścisłej współpracy z grzybami, które oplatają ich korzenie i pomagają w pobieraniu wody oraz składników pokarmowych. Jeśli jeden z dębów ma lepiej rozwiniętą sieć mikoryzową, może dłużej utrzymać aktywność liści i opóźnić wejście w zimowy sen. Drzewo z uboższą siecią grzybni szybciej ogranicza wymianę gazową i traci zieleń.

Znaczenie ma też bilans wody. Po suchym lecie niektóre dęby zaczynają wcześniej zamykać aparaty szparkowe w liściach, żeby nie tracić wilgoci. To z kolei przyspiesza proces żółknięcia i brązowienia. Inne, które mają dostęp do głębszych zasobów wody, mogą pozwolić sobie na dłuższe utrzymanie zieleni.

Z zewnątrz wygląda to jak kaprys natury, ale w rzeczywistości każdy z tych dębów działa rozsądnie, zgodnie z własną strategią. Jedne wybierają bezpieczeństwo i szybciej zasypiają, inne ryzykują, licząc na kilka dodatkowych dni ciepła. Właśnie dzięki tej różnorodności las jest odporny. Gdy jedne drzewa odpoczywają, inne wciąż produkują tlen i cień.

Więc kiedy następnym razem zobaczysz obok siebie dwa dęby - jeden już w kolorach jesieni, a drugi jeszcze zielony - pamiętaj, że patrzysz nie na sprzeczność, lecz na przejaw mądrości przyrody. Bo każdy dąb ma swój charakter.

piątek, 24 października 2025

MiniPoradnik grzybiarza - lepsze od suszenia jest mrożenie opieniek

Mrożenie opieniek jest zdecydowanie lepszym sposobem przechowywania niż ich suszenie, i to z kilku bardzo konkretnych powodów. Przede wszystkim - opieńki po wysuszeniu tracą swój naturalny, delikatny aromat, a w jego miejsce pojawia się gorycz. To efekt przemian chemicznych, które zachodzą w grzybie podczas długiego suszenia, zwłaszcza w wyższej temperaturze. W efekcie susz z opieniek, zamiast być pachnącym dodatkiem do potraw, często wymaga długiego moczenia i gotowania, a i tak potrafi zepsuć smak całego dania.


Mrożenie działa odwrotnie - pozwala zatrzymać wszystko, co w tych grzybach najcenniejsze. Po krótkim obgotowaniu i odcedzeniu można je zamrozić w porcjach, a po rozmrożeniu nadal mają swój naturalny zapach i miękką strukturę. Nie robią się gumowate ani kruche, nie rozpadają się, dzięki czemu można ich użyć od razu - do sosu, jajecznicy, farszu czy bigosu. To także najbezpieczniejszy sposób przechowywania, bo opieńki zawierają substancje toksyczne, które rozkładają się dopiero podczas gotowania. Wysuszenie ich na surowo nie usuwa tych toksyn całkowicie, a to może prowadzić do problemów żołądkowych u wrażliwszych osób.

Nie bez znaczenia jest też wygoda - mrożone grzyby nie wymagają moczenia ani długiego przygotowania. Wystarczy wyjąć je z zamrażarki i wrzucić na patelnię. Susz natomiast wymaga wcześniejszego namaczania i obróbki, co zabiera czas i odbiera spontaniczność gotowania. Do tego suszone opieńki mają bardzo intensywny zapach, który łatwo przenika do innych produktów w spiżarni, podczas gdy mrożone zachowują neutralność i nie zajmują wiele miejsca, jeśli są spakowane w płaskie woreczki.

Podsumowując - mrożenie opieniek nie tylko zachowuje ich smak i aromat, ale też gwarantuje bezpieczeństwo i wygodę użycia. To rozwiązanie praktyczne, szybkie i pewne, dzięki któremu można cieszyć się pełnią ich smaku nawet w środku zimy.

poniedziałek, 20 października 2025

Szyszki sosnowe vs gryzonie

Gdy robi się chłodniej, gryzonie zaczynają szukać schronienia w miejscach, gdzie człowiek trzyma narzędzia, zapasy albo po prostu rzadko zagląda. Strychy, szopy, garaże, altany - to dla nich idealne lokum. Zwykle pierwszym odruchem jest sięgnięcie po trutki lub pułapki. Ale jest też inna opcja - prostsza, bezpieczna i… pachnąca lasem. Szyszki sosnowe.


Zacznijmy od tego, że nie ma jeszcze badań naukowych, które jednoznacznie potwierdziłyby, że szyszki odstraszają myszy czy kuny. Mimo to, wiele osób stosuje je z powodzeniem. Dlaczego? Świeże szyszki, zwłaszcza te jeszcze półotwarte i pokryte żywicą, mają bardzo intensywny, leśny zapach. Dla nas może być przyjemny, ale dla wrażliwych nosów gryzoni - już niekoniecznie. Do tego dochodzi fakt, że szyszki są kłujące i nieprzyjemne w dotyku, więc mogą zniechęcać do wchodzenia w niektóre zakamarki.

Zbierając szyszki do tego celu, warto wybierać te najbardziej żywiczne - świeże, lepkie w dotyku, z błyszczącą żywicą. Suszone egzemplarze też się nadają, ale ich działanie jest mniej intensywne. Można je lekko zgnieść lub rozłupać, żeby jeszcze mocniej uwolnić zapach.

Szyszki najlepiej rozłożyć w miejscach, gdzie podejrzewamy obecność nieproszonych gości - w narożnikach, przy drzwiach, pod półkami, na strychu, a nawet w zakamarkach auta zaparkowanego w stodole. Dobrze sprawdza się też metoda „woreczkowa” - kilka szyszek włożonych do jutowego woreczka i zawieszonych na haku czy gwoździu.

Jeśli chcesz wzmocnić działanie takiego naturalnego odstraszacza, możesz skropić szyszki olejkiem eterycznym - najlepiej sosnowym, eukaliptusowym lub miętowym. Szyszki bardzo dobrze chłoną zapachy, więc taki zabieg sprawi, że będą działać mocniej i dłużej. Wystarczy kilka kropli, zamknięcie na dobę w słoiku, a potem - gotowe. Intensywny aromat nieźle zniechęca nieproszonych lokatorów.

Warto jednak pamiętać, że to metoda raczej prewencyjna niż interwencyjna. Nie pozbędziesz się w ten sposób inwazji myszy czy kun - ale możesz skutecznie zniechęcić je do osiedlenia się u Ciebie. Jeśli problem już jest, trzeba sięgnąć po bardziej zdecydowane środki.

Szyszki jako naturalny odstraszacz? Czemu nie. W lesie znajdziesz ich mnóstwo, kosztują dokładnie nic, a przy okazji wprowadzają do przestrzeni trochę leśnego klimatu. Spróbuj - to jeden z tych prostych sposobów, które zaskakują skutecznością.

piątek, 17 października 2025

Raport grzybowy - z poszukiwania opieniek

Przed tygodniem rozprawialiśmy, dlaczego opieniek jeszcze nie ma. Minęło 7 dni i wybraliśmy się do lasu, by sprawdzić, czy coś się zmieniło.
Tym razem pojechaliśmy w okolice Wąwozu Myśliborskiego do Myślinowa. Jest tam las mieszany, w którym przed laty zbieraliśmy spore ilości opieniek. Kilka miejscówek (dwie, trzy) i kilka pełnych koszyków.


Grzybnia opieńkowa przez lata potrafi migrować, w kierunku bardziej sprzyjających miejsc - świeżo ściętych pni, które może eksploatować, dlatego sprawdziliśmy dzisiejszy las trochę szerzej.

Tym razem nam się nie poszczęściło. Opieniek nadal nie ma. Wygląda na to, że wciąż jest za mokro i za ciepło, by grzybnia w tym rejonie ruszyła. 

Nie pozostaje nic innego, jak czekać i wypatrywać wysypu, bo przecież kiedyś chyba nastąpi, prawda?


Ps: Innych grzybów jadalnych także brak.

środa, 15 października 2025

NoS - Odcinek 6

🌿 Nocne opowieści Szeptuchy 🌿
Odcinek 6: Milczenie z drugiego brzegu


Nie było fali.
Staw stał nieruchomo - jakby nigdy nic w nim nie poruszyło się od lat. Nie było ptaków. Nie było szumu. Tylko bezruch. I cisza - taka, która przykleja się do skóry.

Tu siadała za młodu.
Zawsze w tym samym miejscu - na kamieniu pod brzozą, z widokiem na drugi brzeg. Nie po to, by podziwiać wodę. Nie po spokój. Patrzyła, jakby czekała, aż ktoś się tam pojawi. Ktoś bliski. Może brat. Może matka. Może nikt z imienia, ale ktoś z serca.

Ludzie czasem ją widywali. Siedzącą bez ruchu, z rękami na kolanach. Mówili, że zadumana. Albo że „ma swoje sprawy”. Ale nikt nie wiedział, że patrzy na granicę.

Bo tamten brzeg był inny. Zawsze nieco ciemniejszy. Zawsze zamglony. Jakby należał do kogoś, kogo już nie ma - ale kto jeszcze nie odszedł całkiem.

A teraz...

Teraz ona już nie siedzi na tym brzegu. Nie ma jej pod brzozą. Nie ma śladów stóp. Teraz stoi po drugiej stronie. Dokładnie tam, gdzie patrzyła całe życie.
Nie macha. Nie przyzywa. Tylko stoi - z tą samą sukienką, z tą samą ciszą w oczach. Tylko, że teraz... to ona patrzy w naszą stronę.

Już nie musi czytać ognia. Nie potrzebuje znaków, ani płomieni. Bo już wszystko wie.
I nie wiadomo, czy kogoś wypatruje. Czy tylko sprawdza, czy ktoś czeka - tak jak ona kiedyś.

Odcinek 6 - Milczenie z drugiego brzegu

poniedziałek, 13 października 2025

Warzywnik roku 2025

Przez ostatnie dwa lata, było bradzo niewiele o naszym warzywniku i perypetiach z nim związanych. Pozostawiliśmy ziemię odłogiem, bo pochłaniały nas remonty i związane z tym prace budowlane.
W tym roku udało nam się jedynie wysiać paprykę i o tym jest poniższy tekst.


Papryka z marketu

Nie trzeba zamawiać nasion z drugiego końca świata, żeby mieć własne papryki chilli. Wystarczy zwykła papryczka kupiona w markecie. Taka, jaką dorzucasz do sosu czy marynaty.

W środku ma dziesiątki nasion - i to właśnie one są kluczem. Wystarczy je wyjąć, wysuszyć kilka dni na papierowym ręczniku i wysiać wczesną wiosną do doniczki. Zazwyczaj wschodzą bez problemu. Niektóre rosną łagodniejsze, inne potrafią porządnie zapiec - zależy od odmiany, której nikt już nie opisze na etykiecie.


A potem, latem, krzaczki obsypują się owocami. Zielone, żółknące, wreszcie czerwone - jak płomyki wśród liści. Część można zjeść na świeżo, część ususzyć, resztę wrzucić do słoika z oliwą.

I tak z jednej papryczki z marketu robi się cały rząd ognistych krzaczków.
Prosto, tanio, po swojemu.

piątek, 10 października 2025

Światowy Dzień Drzewa

Drzewa są z nami od zawsze. Nie proszą o uwagę, nie wołają o uznanie, a jednak ich obecność jest nieoceniona. Oczyszczają powietrze, dają cień, stabilizują glebę, regulują wodę i temperaturę. Chronią bioróżnorodność, tworzą siedliska dla setek gatunków i są fundamentem życia na naszej planecie.

Choć milczą, wiedzą wszystko - zmiany, które zachodzą wokół nich, przesyłają sobie poprzez korzenie i liście. Ich rytm życia wyznacza rytm natury, a my jesteśmy jego częścią. Codziennie korzystamy z ich dobrodziejstw, często nie zauważając, ile im zawdzięczamy.


Światowy Dzień Drzewa to moment, by się zatrzymać i docenić ich obecność. To okazja, by spojrzeć w górę, dostrzec strukturę korony, poczuć siłę pnia, zrozumieć, że te milczące istoty kształtują nasze życie w każdym aspekcie - od powietrza, którym oddychamy, po drewno w naszych domach.

Niech to będzie przypomnienie, że każde drzewo ma znaczenie. Dbajmy o nie, szanujmy je i pamiętajmy, że ich życie jest nierozerwalnie związane z naszym.

wtorek, 7 października 2025

Jabłonie w jesiennym świetle

W sadzie cicho, tylko liście szeleszczą i co chwilę słychać, jak kolejne jabłko spada na trawę. Gałęzie uginają się pod ciężarem owoców, jakby sama ziemia chciała przypomnieć, że czas zbiorów to nie tylko praca, ale i podziękowanie za obfitość.

Jabłko od zawsze miało w ludowej tradycji szczególne znaczenie. Symbolizowało miłość, płodność i długowieczność. Wierzono, że kto zje pierwsze jabłko z jesiennego zbioru, temu dopisze zdrowie przez cały rok. W niektórych wsiach zachowało się nawet powiedzenie:
„Kto jabłko w sadzie zerwie z rana, tego choroba nie złamana.”

Dawniej jabłka kładziono też na oknach i stołach, by „dom pachniał dobrobytem”. A w Boże Narodzenie, jabłko było jednym z pierwszych darów, jakie kładziono na wigilijnym stole - symbol jedności, życia i błogosławieństwa.


Dziś może już nie pamiętamy wszystkich dawnych obrzędów, ale wystarczy przejść między drzewami, dotknąć chłodnej skórki owocu i poczuć jego ciężar w dłoni, żeby zrozumieć, dlaczego nasi przodkowie widzieli w nim coś więcej niż zwykły owoc.
Jabłko to echo lata i obietnica zimowych zapasów. Owoc, który łączy w sobie słońce, deszcz i ludzką troskę.

sobota, 4 października 2025

Raport grzybowy - z Gór Kruczych

Dzisiaj wybraliśmy się pod Lubawkę, przez Kruczy Kamień do czeskiej granicy, by nazbierać wyczekiwanych opieniek.
Niestety nie znaleźliśmy, ani jednej sztuki.



Przywieźliśmy za to z lasu, w sumie 8kg: podgrzybków, koźlarzy, prawdziwków, borowików ceglastoporych i maślaków. Jednym słowem - grzybów w lesie nie brakuje. Co prawda we dwie osoby prześliśmy 15km po tych pięknych górach, więc szału nie ma. Ale dla cierpliwych, to o tyle fajne miejsce, że niezbyt popularne. My dzisiejszego poranka, nie spotkaliśmy, ani jednej osoby w lesie.
To taki mały raj dla grzybiarzy, do którego jeszcze warto zajrzeć tej jesieni.




czwartek, 2 października 2025

Ziołowe talizmany na październik

Październik to czas, gdy mgły dłużej snują się nad polami, a dzień ustępuje miejsca nocy szybciej, niż byśmy chcieli. To miesiąc przejścia - między jasnością i cieniem, ciepłem i chłodem, życiem i wspomnieniem. Wierzono, że właśnie teraz granice stają się cieńsze: to, co ukryte, łatwiej zagląda w nasze progi. Dlatego ludzie od dawna sięgali po talizmany z ziół - proste, a jednocześnie niosące w sobie pamięć pokoleń.


Dawna szeptucha zawieszała nad drzwiami gałązkę jarzębiny, by chroniła dom przed urokami. Pasterz zabierał do torby piołun, żeby nic nieczystego nie podeszło do stada. Kobiety trzymały przy sercu suszoną lawendę, by nie zakradał się niepokój w długie, jesienne noce. Każda roślina niosła w sobie znak - przypomnienie, że natura potrafi strzec i prowadzić.


Szałwia
Oczyszcza przestrzeń i myśli. Ususzona i zawieszona przy wejściu działa jak strażnik, nie wpuszczając złej energii.

Rozmaryn
Symbol wierności i jasności umysłu. W październiku warto trzymać gałązkę rozmarynu w kuchni - przynosi spokój i harmonię domownikom.

Jarzębina
Jej czerwone korale od wieków chroniły przed urokami i złym okiem. Wplecione w wianek czy wisiorek działają jak tarcza ochronna.

Piołun
Silne ziele ochronne. Dawniej wkładano go do kieszeni podczas wędrówek przez cmentarze i lasy, by odstraszał to, co niewidzialne.

Lawenda
Wiesza się ją przy łóżku, by przynosiła spokojny sen i odganiała nocne lęki.

Żołędzie dębów
Dawniej uważano za talizmany siły i płodności. Noszone w kieszeni miały przynosić zdrowie i długowieczność, a położone przy łóżku chroniły domowników przed chorobami.


Z tych roślin możesz spleść małe bukieciki -talizmaniki, zrobić z nich wianki albo zamknąć w lnianych woreczkach i nosić przy sobie. Najważniejsze, by przygotować je w ciszy, z intencją - bo właśnie ona nadaje im moc.

Październik uczy nas, że warto mieć przy sobie coś, co przypomina: jesteśmy pod opieką natury, nawet gdy noc zapada szybko.