W tym roku zagościł u Nas jeden taki, co ryje w ziemi i drąży tunele. Co prawda spulchnia glebę i wyżera nam ślimaki, z którymi pierwszy raz nie mamy problemów. Ale ... właśnie to "ale" - same zryte pełne kopców trawniki, jeszcze nie są w tym wszystkim najgorsze. Najgorsze jest to, że mały skurkowaniec ryje nam pod cukiniami i krzakami porzeczek. Niszczy rośliny z płytkim ukorzenieniem i ma się chyba u nas całkiem nieźle, bo każdego dnia widać jego obecność.
Robimy rachunek zysków i strat i mamy dylemat, bo nie możemy się zdecydować na ruch w żadnym kierunku. Jednym ze sposobów jest podłożenie trutki, ale tego nie chcemy robić, bo jednak pożyteczny jest dla środowiska, a przez to nawet objęty częściową ochroną. Najchętniej byśmy go pogonili żywego, ale nie wiemy ile to potrwa i sporo czasu minie, zanim się przekonamy, czy zniknął.
Powbijaliśmy paliki z zawieszonymi pustymi puszkami aluminiowymi, żeby na wietrze drgały i hałasowały, co może tego małego nicponia zniechęcić. Czy ten sposób się powiedzie? Nie mamy pewności, ale nic lepszego nie wymyśliliśmy.
Jeżeli macie sprawdzone sposoby, to piszcie. Chętnie skorzystamy z rad doświadczonych pogromców kretów ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz